mercredi 9 décembre 2009

Szkolenie w Bretanii

Caly zeszly tydzien na szkoleniu w Treveneuc w Bretanii razem z 24 innymi wolontariuszami z roznych krajow, ktorzy tak jak my sa we Francji. Takie szkolenie to super doswiadczenie. Mozna na samemu zobaczyc roznice w sposobie zachownia, mentalnosc roznych narodowosci. I mimo tego, ze przeciez kazdy jest rozny, ma inny character to jednak da sie wyodrebnic cechy narodowe:-) choć wyjątki też sie zdarzały. Od reszty Europy bardzo wyrozniali sie Hiszpanie, w sensie pozytywnym:). Bardzo radosni, zywiolowi. A i slodkie bylo to ze sposrod wszystkich wolontariuszy tylko cztery osób nie znały angielskiego i ta cala czwórka to byli hiszpanie:)

Ale mi też przeszkadzało to ze ciagle rozmowy byly po angielsku. Ja rozumiem dobrze angielski ale mimo wszystko swobodniej mi sie gada po francusku. Wiec na pytania angielskie odpowiadalam konsekwentnie po francusku, a co tam:)

Ale co bylo super to to ze troche poznaliśmy Bretanię- bylismy zakwaterowani w osrodku polozonym 100 metrow od morza wiec jak nie padalo to czesto byliśmy na plaży (jak padalo zreszta tez), w piatek mieliśmy wycieczkę na wyspę Brehat, jedlismy lokalne crepes… Po raz pierwszy w zyciu jadlam slimaki, ostrygi i małże (noix de St Jacques). Noix St Jacques były rewelacyjne, ślimaki też. Ostrygi nawet ok, ale były żywe wiec miałam pewne opory przed zjedzeniem czegoś co jeszcze oddycha ale w efekcie nawet smaczne były. Swoją droga wieksze opory miałam przed zjedzeniem francuskich śmierdzących serów, ale i je przełknęłam- w końcu wszystkiego trzeba spróbować w życiu. A poza tym mielismy tez okazje jeść dania narodowe bo kazdego dnia inna grupa wolontariuszy przygotowywala kolacje. Z moja grupa polsko-litewsko-wloska poszliśmy po najmniejszej linii oporu i zrobilismy zupe pomidorowa, salatke warzywna i pizze. Pozostałe grupy podeszły bardziej ambitnie do tego, ale my wyszliśmy z założenia że nie ma co sie zbytnio przejmować bo skoro są wszyscy głodni wieczorem to co byśmy nie podali to i tak zjedzą:) Pierwotna wersja kolacji zakładała przygotowanie prezentacji w Power Point ze zaczynamy właśnie Adwent w Polsce którzy przejawia się tym ze w porze kolacji pościmy:)Humory więc nam dopisywały:)
Ok, koncze już bo mogłabym tak pisac i pisać…a ja jak zwykle opisuje z detalami jedno wydarzenie zamiast napisać w paru zdaniach o wszystkich aspektach pobytu…ale cóz… ale tak podsumowując: szkolenie ok., duzo przydatnych informacji dotyczących wolontariatu, duzo nowych doświadczeń-nie tylko kulinarnych:), tylko 3 mankamenty: angielskie rozmowy, klimat i to ze nie wiem czemu ale byłam ciągle zmęczona.

Seminaire en Bretagne
Toute la semaine dernière nous avons participé au séminaire à Treveneuc en Bretagne. Nous nous sommes rencontré avec 24 autres volontaires étrangers qui sont en France. La formation comme ca c’est un super expérience car on peut voir les différences de la mentalité des autres nationalités. On sait que chaque personne est différente mais on peut quand même distinguer les traites nationales. Parmi tous les volontaires les Espagnols se distinguaient beaucoup. D’une sens positive, ca veut dire ils étaient très joyeux, bavards. Et il m’a plu qu’ils essayaient de convaincre les autres à parler français pas anglais.
Moi aussi, ca me dérangeait beaucoup que tout le monde parlaient anglais… Ok, je comprends bien anglais mais il m’est plus facile de parler français pas anglais. Donc aux questions posées en anglais je répondais en français :)

Et ce qui était super… nous avons un peu fait connaître la Bretagne. Nous sommes logées au bord de la mer dons s’il n’avait de la pluie nous allions à la plage, le vendredi on nous a organisé une excursion à l’île Bréhat, nous avons mangé les crêpes… Pour la première fois dans ma vie j’ai goûté les escargots, les huîtres et les noix de Saint Jacques. Les escargots et noix St Jacques étaient très bonnes. Les huîtres assez ok mais j’ai eu des craintes avant manger quelque chose qui était vive. Mais quand même, j’avais plus des craintes avant de manger les fromages français qui sentaient horriblement… mais je les ai aussi avalés car il faut goûter tout dans sa vie. Et de plus nous avons eu l’occasion de manger les plats nationales car chaque soir une autre groupe des volontaires a préparé les dîner. Moi avec la groupe polonais-lithuanien-italien nous n’avons pas fait beaucoup d’effort car nous savions que pendant le dîner tous les volontaires étaient très faim donc ils mangeraient n'importe quoi:). La premiere version le diner c’etait une presentation Power Point montree pendant de diner et parlant que nous en Pologne, nous avions l’Avent et dans ce periode nous ne mangeons pas de diner :) nous avions donc une bonne humour :).
Ok, je finis car je pourrais ecrire et ecrire sans fin...j’ai la tendance de me concentrer sur une action et la detailler au lieu de raconter seulement les choses plus importantes en quelques phrases... c’est pas bon :) . Alors, en bref : la formation ok, beaucoup d’info tres utiles, beaucoup nouvelles experiences mais 3 inconvenients : conversations en anglais, le temps et le fact que j’etais fatiguee tout le temps et je ne sais pas pourquoi.

1 commentaire:

  1. gdybyś miała ochotę wpaść jeszcze kiedyś do Bretanii to zapraszam :) prawdę mówiąc to byłaś niedaleko mnie...ale ja też byłam w tym czasie na szkoleniu w innej części Bretanii, szkoda że terminy się tak złożyły... ale może następnym razem spotkamy się na spólnym szkoleniu

    RépondreSupprimer