jeudi 28 janvier 2010

rozpoznawalność :)/devenir fameuse

Zabawny był w czwartek Nabil- chłopiec z naszego klubu europejskiego. Chciał się dowiedzieć jak powiedzieć 18 po hiszpańsku i pyta się mnie i Diega: które z Was jest z Hiszpanii? Dobre:) wiem ze nie wyglądam na typowa Polkę ale ze mogę być bardziej hiszpańska niż Diego to się nie spodziewałam:).
W czwartek ukazał się o nas artykuł w prasie lokalnej. W zeszłym tyg mieliśmy tez krótki wywiad radiowy o nas, takie standardowe pytania: dlaczego Francja, co mi się tu podoba/ nie podoba, itp.
Osatnio usyszałam jeden z bardziej seksistowskich tekstów: kto to jest kobieta-krewetka? Nie, to nie jest osoba która opala się na czerwono… kobieta-krewetka to kobieta która ma zgrabne ciało ale nieciekawą twarz wiec ignoruje się twarz i konsumuje reszte (jak krewetke ktorej głowe się odcina przed zjedzeniem)… bez komentarza… W weekend bylismy z autorem tego błyskotliwego tekstu w Paryżu, zaliczyliśmy muzeum Arts et Metiers i dłuuuugi spacer. Ale cel głowny to był sklep gdzie zanosił on sprzet do reklamacji i odebrac miał inny… bylam jako osoba która miałą opanowac wybuchowy charakter mojego towarzysza zeby nie rozniósl sklepu jak się zdenerwuje, ale na miejscu na niewiele się zdałam bo sama miałam ochote zdrowo opieprzyc „specjalistów”. Ale obyło się w miarę spokojnie. W miare:). A i jeszcze z Eri byłyśmy na filmie Avatar… ok., ale bez zachwytów, może dlatego ze nie lubie sf, nadmiaru scen walki, anormalnych zwierząt...Tylko czemu w kinie na filmie 3D wszyscy widzowie siedzą jak mumie? Ja tam mimowolnie się uchylałam jak coś leciało, nie tylko w moja strone, ale w stronie głównego bohatera, spadał z czegos itp. chyba za bardzo się wczuwam w to co ogladam...


Devenir fameuse:)
Nabil, un garçon de notre club a posé une amusante question. Il nous (moi et Diego) a demandé qui d’entre nous vient d’Espagne. Je sais que je n’ai pas l’air comme une typique Polonaise mais je ne peux pas être plus espagnole que l’Espagnol :) . Le jeudi dans la presse locale a apparu un article sur nous. La semaine dernière nous avons aussi participé à une petite interview dans la radio. Typique questions : qu’est-ce qu’il me plaît/déplaît en France, pourquoi je suis ici etc. Assez sympa.
Et récemment j’ai entendu l’un de plus sexiste texte que je n’ai jamais entendu. Qu’est-ce que c’est une femme-crevette ? Non ce n’est pas la femme qui se bronze en rouge… C’est la femme qui a un beau corps mais le visage moche, donc on ignore la tête et consomme le reste… sans commentaire… je ne dis pas qui est l’auteur de ce brillant texte…
Le weekend --> Paris. Le Musée des Arts et Métiers. Très intéressant. Et le samedi j’ai vu avec Eleftheria le film Avatar. Bon, mais pas merveilleux. Je n’aime pas les films sf, beaucoup de scènes de combat, les créatures imaginés… Une chose m’étonne, à savoir pourquoi en regardant le film en 3D les spectateurs ne se bougent pas (en Pologne on dit qu’ils sont assis comme des momies). Moi, je me suis bougée quand le protagoniste tombait, quand quelque chose a été jeté contre lui etc. Je m’identifie trop davantage avec les acteurs quand je regarde le film, surtout le film 3D. C’est normal, je crois.

jeudi 21 janvier 2010

Konferencja prasowa/ Conference de la presse

Przez ta ponura pogode jakos tak nic mi się nie chce… pracowaliśmy z dzieciakami z CGJ nad komiksem na temat konfliktów- mój wkład był zerowy… ale postaram się na nastepnej sesji wykrzesać troche wiecej entuzjazmu i cos jednak zrobic… poza tym dzis mielismy konferencje prasowa… traumatyczne przeżycie… nie to ze musiałam gadać, bo z tym nie mam problemów, tzn. okropnie duzo bledów robie bo się nie skupiam na poprawności tylko na tym żeby powiedziec a to nie jest za dobre, ale najgorsze w tej konferencji były zdjęcia… setki, setki, nidgy wiecej takiego czegos… A z takich przyjemniejszych aspektów dnia dzisiejszego: Cyrielle zaprosiła nas do swojego nowego mieszkania w lutym:) i ogladałam dzis w COMPA (muzeum rolnictwa) wystawę na temat wody, która była na Expo 2008 w Saragossie. Naprawde niezła.

Conférence de la presse

A cause de ce triste temps j’ai envie de rien faire... Aujourd’hui nous avons travaillé avec les jeunes du CGJ sur une bande dessinée concernant les conflits... mon soutien était nul... je n’ai rien fait... mais je promets d’être plus active pendant la prochaine session... aujourd’hui aussi il y avait la conférence de la presse... traumatique expérience... et ce n’est pas à cause de fait que j’ai du répondre aux questions. Non, cela ne me dérange pas... (mais un problème : quand je parle français je veux donner les informations mais je me réfléchis pas sur la qualité ca veut dire sur la grammaire etc. c’est pas bon.) Ce qui était terrible pour moi-c’était les photos, ils nous en a pris beaucoup... je hais les photos... mais je dois dire que les journalistes étaient vraiment sympa (et entre outre beaux:) Mais il y a deux agréables moments dans ce jour : Cyrielle nous a invité à son appartement et j’ai regardé une expo sur l’eau présentée dans le COMPA. Vraiment bonne.

mercredi 20 janvier 2010

Fax

Wróce na chwile do zeszłotygodniowej interwencji w Nogent a konkretnie do Caroline… to jest osoba z która by mi się super pracowało… zdziwiło mnie na początku ze tutejsi Francuzi co niepodobne do powszechnej opinii o Francuzach są bardzo zorganizowani… a Caroline jest chyba jedyna osoba tutaj która ma taki styl pracy jak ja. np. spotaknie w liceum wyznaczyliśmy na godz.14 i wybrałysmy ze przyjade pociagiem który jest na dworcu w Nogent na 13.40 … a był to sezon sniegowy gdzie pociagi miały opóżnienia albo nie ruszłąy wcale… jakoś nie pomyślałyśmy o tym…Jak przyjechałąm oczywiście Caro się spóźniła na spotkanie… nareszcie trafiłam na osobe podobna do mnie:). No własnie spóźnianie… w ostatanim tyg jak mój współwolontariusz był w hiszpanii spóźniłam się 2 razy na pociąg, zle zobaczyłam godziny odjazdu innego, zaliczyłam spotkanie bliskie z oblodzonym chodnikiem, mógłby ktoś pomyśleć ze jak nie mam faceta koło siebie to taka nieporadna jestem….ale nic bardziej mylnego bo bardziej zaradna i autonomiczna byłam jak go nie było… wiecej rzeczy udało mi się złatwić/ ustalić… a właśnie, ten nasz niby brak autonomii ostatnio nam wspomniały koordynatorki… w sumie maja troche racji patrzac chociażby na nasza poniedziałkową prace-we dwójke ze współwolontariuszem wysyłaliśmy wiadomosci faxem- tak, takie skomplikowane to urządzenie ze trzeba 2 osób… ok., z faxem przesadziliśmy (kiedys podobnie ksero obsługiwaliśmy:) ale jakby nie było koordynatorki pracy z faksem nie widziały, im chodziło bardziej o to ze decyzje podejmujemy niesamodzielnie, ale tu raczej racji nie maja bo skoro pracujemy razem to nic dziwnego ze konsultujemy decyzje.
A i tak k’woli wyjaśnienia, ja czytając niektóre moje wpisy na tym blogu tez się zastanawiam jakim cudem w tak krótkim czasie zanikł mój literacki styl pisania który tak zapamiętale wyćwiczyłam pisząc niedawno prace magisterska… zadziwiające:)… ale to tak się troche uspawiedliwie ze za duzo czasu na pisanie bloga nie mam wiec tak bardziej to opowiadam na tym blogu a nie pisze go, a jak się opowiada to własnie takim swobodnym stylem:).

Świnstewka/ Cochonneries:)

W piątek spotkanie z zastepca dyrektora w Epernon Panem Elleaume w sprawie wycieczki dzieciaków do Parlamentu europejskiego w Brukseli. Zaproszenie od eurodeputowanej belgijskiej juz mamy teraz trzeba załatwić finanse na wycieczke. Z Panem zastępcą doszliśmy do wniosku ze trzeba zrobić dossier z budzetem i uderzać do instytucji. Ale najlepszy moment, M. Elleaume wszystkie ustalenia nasze spisywał na kartce, po czym wziął korektor w pędzelku i zabrał się do zamazywania skreśleń które zrobil mówiąc z rozbrajającą szczerością ze musi zatuszować swoje świństewka (cochonneries to dosłownie tak jak w polskim świństewka i tez to słowo na zabarwienie erotyczne:) rozbrajające to było:).
A propos dojazdu do szkoły w Epernon, dobrze mi się podróżuje pociagami francuskimi bo są nawet szybkie (poza tym w wiele miejsc docierają) ale jednak wielka szkoda ze nie mam możliwości prowadzenia auta… brakuje mi tego tutaj bardzo… ok., może mistrzem kierownicy nie jestem ale prowadzić uwielbiam… a tak mi się przypomiał mój genialny instruktor jazdy, szczególnie jego przekonanie co do moich umiejętności… przez cały kurs mnie pocieszał jak narzekałam ze mi łuk nie wychodzi i powtarzał/wmawiał mi ze dobrze jeżdżę (swoja droga kochany był za to)po czym dzień przed egzaminem- Justyna nie przejmuj się jak nie zdasz, przyjdź do mnie, ja zawsze znajde czas dla Ciebie żeby Cie douczyć:) nie ma co podbudowało mnie to przed egzaminem, ta jego wiara w to ze zdam...:)
Sobota- bardzo przyjemne zwiedzanie Paryża, a wieczorem powrót z Hiszpanii mojego współwolontariusza.

Les cochonneries
Le vendredi j’ai une rencontre avec M. Elleaume. Nous avons parlé d’une excursion à Bruxelles. En effet il faut préparer un dossier avec une lettre et un budget prévisionnel. Et ce qui m’a amuse... Monsieur le Principal Adjoint faisait les notes et à la fin il a pris un correcteur et a commencé à effacer ses erreurs dans le texte en disant qu’il doit effacer ses cochonneries :) . C’était très sweet, le Principal Adjoint qui utilise un correcteur :). Je deja l'adore. Et de plus en Pologne ce mot cochonneries a aussi une signification érotique:)
Et s’il s’agit d’aller à Epernon… voyager en train en France est assez bon, je ne peux pas me plaindre car les trains sont assez vite et ils parviennent à beaucoup de lieux. Mais c’est dommage que je n’ai pas la possibilité de conduire la voiture… je le manque… ok, c’est vrai que je ne suis pas la championne s’il s’agit de conduire mais j’adore conduire… et en ce moment je me rappelle mon instructeur qui m’enseignait comment conduire la voiture :) . Quand je me plaignais que je ne savais pas stationner et faire certains manœuvres il toujours m’a consolé et a répété que je conduisais très bien (je l’adorais pour dire ça). Mais la veille de mon examen il a dit : Justyna ne t’en ferai pas quand tu n’auras pas réussi, je trouverai toujours le temps pour toi et je t’enseignerais et prochain fois tu réussirais… oui il a vraiment cru en moi, en mes compétences… mais appart ça il était sympa, parfois amusant ou bizarre. Il m’a empêché à chaque fois quand je parlais avec les autres garçons qui apprenaient conduire comme moi, il m’a dit de ne pas draguer les pauvres garçons… moi qui drague? Moi ? Je suis traditionnaliste et je ne drague pas, c’était les hommes qui me draguent. C’était amusant.
Le samedi – le jour très agréable à Paris, et le soir- retour de Diego.

vendredi 15 janvier 2010

grzeczność/ gentillesse

Dzis Epernon. Miła odmiana po 2 dniach w biurze. 2 godziny Klubu Europejskiego sama z dzieciakami. Trzeba mieć oczy wszędzie. Dziś jeden chłopczyk (niestety mimo usilnych prób nie jestem w stanie nauczyc się wszystkich imion, jeszcze jakby jakies identyfikatory nosili to byłoby łatwiej) , wiec chłopczyk do mnie Żustina (nie są w stanie wymówić „ju”:) ale swoja droga francuska wymowa mojego imienia mi się bardziej podoba niż polska) czarny flamaster troche brudzi, czytaj: duza plama na stole, na szczescie zmywalna (plynem do naczyń:), potem inny Żustina pobrudziłem linijke czy mogę ją dalej brudzić a potem umyć tym płynem? Jacy są oni kochani:).
A i po południu bylam na spotkaniu w college z parą która w lutym wyjeżdża na 15 miesiecy w świat żeby prowadzic badania nad bioróżnorodnością, nieźle. I oczywiście szkola będzie przez ten czas współpracować z ta parą, niesamowity jest ten college.

Mieszkaniec Warszawy odśnieżył miejsce parkingowe po czym wywiesił kartkę: „Proszę nie parkować, 2 godziny odkopywałem to miejsce” . Genialne:). Tu we Francji śnieg numrem jeden. Wszyscy o tym mówią , piszą…

A co uwielbiam u Francuzów: to zagadywanie na ulicy, jak sama ide nie ma praktycznie dnia żeby ktos obcy się nie odezwał. I to nie chodzi o podryw tylko taka normalna wymiana zdań. Strasznie to sympatyczne. I to zatrzymywanie się samochodów żeby przepusic pieszego nawet jak chce się przejść przez jezdnie nie na pasach. I jeszcze pomoc, np. jak miałam walizke ciezką jak jechałam do i ze Świąt zawsze przechodnie mi pomagali, nie poproszeni. Ale to jest chyba urok małego miasta. Nie mówie ze w Polsce tego nie ma. Jest ale nie takie czeste. A co do tej grzecznosci to ciagle jeszcze nie moge sie przyzwyczaic zeby za wszystko nawet blachostke dziekować (nie to zebym taka nieuprzejma była no ale tutaj to wręcz naduzywane jest słowo dziękuje), poza tym mówic zawsze zwrot pozegnalny, Francuzi mają ich mnóstwo nawt jak sie wychodzi a zaraz ma sie wrócić to mówi sie: do zobaczenia za chwile:)

Gentilesse

Aujourd’hui à Epernon. Deux heures seule avec les élèves. Il faut être les yeux partout (on dit comme ça en polonais, je ne suis pas sûre si on peut dire ça en français). Aujourd’hui un garçon (malheureusement je ne peux pas rappeler les prénoms de tous les élèves, je me force mais sans résultat…), alors, un élève m’a dit : Justyna, le feutre noir sale… et j’ai vu un tache sur la table… heureusement on a pu la nettoyer avec la liquide pour faire la vaisselle :) et quelques choses comme ça. J’adore ces élèves :) Ils sont très aimé.
Et l’après-midi, la réunion avec deux personnes qui partent pour 15 mois dans beaucoup de pays pour travailler sue la biodiversité. Intéressant. Le collège coopère avec eux. Le nombre des actions auxquelles ce collège s’engage est énorme.

Un habitant de Varsovie a déneige une place pour stationner la voiture et il a mis une affiche : « Ne pas stationner sue cette place, s’il vous plait. Ca m’a pris 2 heures pour déneige cette place ». Génial. Ici, en France, la neige c’est un sujet numéro 1, tout le monde en parlent, en écrivent.

Une chose (d’entre plusieurs) qui me plait en hommes (personnes) français. Quand je vais seule dans la rue beaucoup de monde inconnus me parlent. Il ne s’agit pas de draguer mais une simple conversation. C’est super sympa. Et aussi quand on veut traverser la route des voitures s’arrêtent. L’aide. Quand j’allais pour Noel et quand je revenais les personnes m'aidaient à porter ma valise sur l’escalier, sans aucune demande, c’était très gentil. Mais je pense que c’est typique pour les petites villes. Et encore une chose, je ne peux pas m'habituer a dire merci pour remercier pour tout. Il ne s'agit pas que je ne veux pas etre polie mais je pense que ce mot est abusé:). Et j'oublié souvent dire une expression quand je sort. Surtout quand je sort et je sais que je reviens dans un moment, j'oublie qu'il faut dire : a tout a l'heure:)

mercredi 13 janvier 2010

Je kiffe mon mec

Drugi dzien siedze sama w biurze...nudze sie potwornie... nie to ze nie mam co robic, jakąs prace sobie zorganizowalam ale jak jestem sama to mnie zniechecenie ogarnia do pracy... moj wspolwolontariusz wrocil na tydzien do siebie do hiszpanii wiec jestem sama w wielkim, zimnym biurze. Juz nie o to chodzi ze nie mam sie do kogo odezwac, ja tylko potrzebuje widziec kogokolwiek w tym samym pomieszczeniu co ja... taka kolektywna duszyczka ze mnie, nic nie poradze. Dzis to jescze pol biedy bo z szefem sobie pogadalam troche(uwielbiem go, taki radosny optymista), ale wczoraj to cisza grobowa.

W poniedzialek prowadzilam spotkanie w liceum w Nogent o SVE. Wlasciwie to bardzo mi pasi ta czesc mojej pracy jako wolontariuszki, zamiast siedziec w biurze moglabym tak jezdzic bo wszystkich liceach i opowiadac o wolontariacie. Super sa takie spotkania. Raz ze podoba mi sie to ze rozpowszechniam ten program SVE bo on jest rewelacyjny a dwa ze super mi sie rozmawia z mlodzieza. To nie sa takie sztywne moje wystapienia tylko taka naturalna rozmowa. A tak zeby wyjasnic to troche sie przygotowuje do takich spotkan bo musialam prezentacje zrobic, ulotki, to w sumie jest, jakby nie bylo, praca. Ale niestety takich akcji za wiele nie bedzie, a szkoda.

A skad taki tytul mojego wpisu dzisiejszego? Oznacza on „kocham mojego chlopaka” ale w slangu. Podoba mi sie to wyrazenie:). W ogole strasznie mnie cieszy jak poznaje takie wyrazenia „nie slownikowe”albo jak sie dowiaduje w jais sytuacjach mozna uzywac danego slowa. Np. zastanawialam sie dlaczego moi mlodzi Francuzi z mieszkania mowia do siebie „dzien dobry”, wydawalo mi sie to zawsze takie super oficjalne. Dzis sie dowiedzalam ze dla Francuzow jest to totalnie rownoznaczne z „czesc”. No niby tak, ale w Polsce nie powiem do kolegi na powitanie „dzien dobry”. Zdziwilby sie:).

Je kiffe mon mec

C’est le deuxième jour que je suis seule dans le bureau... je m’ennuie horriblement… ça veut dire j’ai le travail à faire mais quand je me suis assise seule j’ai des difficultés à me concentrer sur le travail, vraiment. Mon co-volontaire est parti en Espagne donc je suis seule dans un grand, froid bureau. Il ne m’agit pas que je ne peux pas parler, non, je n'ai pas besoin de parler, j’ai seulement besoin que quelqu'un, n’importe qui, soit présent dans la même pièce que moi, c’est tout. Aujourd’hui ce n’était pas mal car j’ai parlé un peu avec le chef mais hier, tout seule, comme on dit en Pologne : le silence de sépulcral :).

Le lundi, j’ai mené une rencontre sur SVE au lycée à Nogent. Ça me plait beaucoup ce partie de mon travail. Au lieu de rester dans le bureau je pourrais visiter tout les lycées et présenter le volontariat :). J’aime bien ces rencontres. Le lundi, nous avons parlé et parlé de la vie pratique pendant le volontariat, de Pologne, etc. cette rencontre était vachement sympa. Je voudrais propager les info sur le SVE car ce programme est super bon mais malheureusement il n’y aura pas beaucoup d’interventions comme celle-là.

Mais pourquoi ce titre de mon message d’aujourd’hui :) ? Cette expression me plait beaucoup. J’aime connaitre les mots de la langue courante, qu'on ne peut pas trouver dans le dictionnaire. Et j’aime aussi connaître le contexte, ex. je me réfléchissais pourquoi les jeunes Français dit « bonjour » quand ils parlent entre eux. Pour moi « bonjour » est un mot très officiel. J’ai pensé qu’il devait être utilisé seulement envers les adultes. Elodie m’a expliqué que pour les Français c’est le même que «salut ». En Pologne si je disais à mon mec « bonjour » il me prendrait pour la personne bizarre, trop officielle :).

vendredi 8 janvier 2010

Po Świętach/ Noel et après

Miałam dziś opisac tyle spraw bo duzo się działo ale dotarła dziś do mnie smutna wiadomość z Polski i straciłam entuzjazm do opisywania. Wiec tylko tak skrótowo.
Podróż do Polski poza małym „ale” paradoksalnie przyjemna. 28 godzin w autokarze z czego połowe przespalam a drugą przeoglądałam filmy i zleciało szybko. Nie przesadze jak powiem ze praktycznie wcale nie byłam zmeczona. To jedno małe „ale” to fakt ze jak jechałam do Polski to w sumie podróżowałam 2 autokarami i busem bo nie dowiedziałam się wcześniej ze połączenie nie jest bezpośrednie… a jak jechałam z powrotem to jak chciałam się dowiedzieć gdzie w Polsce mam wsiąść żeby nie musiec się przesiadać to mi powiedziano ze to będzie wiadomo w sobote rano a ja miałam wyjazd w sobote o godz 10… nie ma co „porządna” firma, która ma takie „długookresowe” planowanie. A i jak jechałam do Polski to musiałm w sumie na te autokary czekać 4 godziny… ale co to jest 4 h w stosunku do 28h jazdy… Wiec takie niewielkie nidogodnosci.. i mówie to bez ironii bo takie rzeczy naprawde mi nie przeszkadzaja. …nie wiem ja można na takie bzdury narzekać jak się jest młodym, pięknym:) i zdrowym jak niektórzy to robią?
W Polsce Świeta cudowne, uwielbiam naszą tradycje spędzania Bożego Narodzenia. Duuuuzo spotkań. Tylko sztandarowe pierwsze dwa pytania każdej osoby w Polsce. 1. Co ty tam właściwie robisz w tej Francji? 2. Jaki jest Diego? Powinnam była się pierwszego dnia nagrać jak udzielałam odpowiedzi:) A troche mnie zastanawia dlaczego nadal część rodziny tak mnie poważnie traktuje…
Po powrocie we wtorek wizyta z Eftherią u Greckej rodziny. Super otwarci ludzie, mam wielka ochote jeszcze ich odwiedzic, mam nadzieje ze będzie okazja. Jadłam greckie ciastka i znalazłam figurke w „Galette des rois” wiec dostałam korone z papieru i zostałam królową:). We Francji jest taki zwyczaj na Swięto 3 Króli, (tzn swiętuje się je w dowolny dzien na początku stycznia ale z okazji 3 Króli), ze je się ciasto zwane właśnie „Galette des rois” czyli „ciasto królów” . W środu znajduje się porcelanowa figurka i ten komu się ona trafi zostaje królem/królową. Całkiem sympatyczna tradycja. A po wizycie u Greków darmowy seans filmowy w l’IUFM. A i jeszcze rano w college Mathurin Regnier. Rozbrajające było pytanie Clementine skerowane do mnie jak się pisze Słowenia… po francusku oczywiście… zreszta już nie pierwszy raz widze jak francuscy uczniowie nie znają ortografii.
W środe pojechałam do Nogent pogadać o moim promowaniu SVE w tamtejszym liceum. Caroline baaardzo gadatliwa, większość czasu przegadałyśmy o różnościach a nie o pracy.
A dziś śnieg. Pięknie to wygląda choc oczywiście znowu wszystko stanęło, tzn. komunikacja stanęła (bez głupich skojarzeń:). Ale dziś to moze troche to uzasadnione bo naprawde sporo nasypało. Wiec i my zamiast pojechać do Epernon zostaliśmy w biurze.
Ok. To naprawde jest skrótowo bo duzo wiecej sie działo ale jest mi smutno wiec wiecej innym razem.

Noel et après
J’ai voulu décrire beaucoup de choses qui s’est passé récemment mais j’ai reçu une triste info de Pologne et j’ai perdu l’enthousiasme pour écrire donc en bref :

Un long voyage en Pologne et retour était quand même agréable. La moitié de temps je dormais et l’autre moitié je regardais les films dans un autocar donc le temps a passé vite. Je n’étais pas fatigue, pas du tout. Mais j’ai un peu de surprises au cours de voyage. En effet, j’ai voyage en prenant deux autocars et un bus car je n’ai pas vérifié auparavant que ce n’était pas un voyage direct…et au total j’ai du attendre pour tous ces moyens de transport 4 heures quand je suis allee en Pologne, mais quoi signifie ces 4 heures en comparaison de 28 heures de voyage… Tout c’était des petites inconvénients, j’ai dit « petites » mais c’est pas ironique. Je ne sais pas comment on peut se plaindre des bêtises comme ça quand on est jeune, beau :) et en bonne santé.

Le Noel en Pologne était merveilleux. J’adore la tradition polonaise. J’ai rencontré ma famille et mes amis. Le deux basic questions que chacun m’a posés : 1. Qu’est-ce que tu fais exactement en France ? 2. Quel est Diego? Oui, je sais qu’ils étaient curieux comment on travaille avec un homme du sud mais j’ai du toujours répéter le même à chacun :).

Après le retour en France, le mardi soir la visite avec Eleftheria chez la famille Grecque. Très joueuses et ouvertes personnnes. J’ai mangé pour la première fois La galette des rois et j’ai trouvé une figure dedans donc j’ai été la reine. Cette tradition me plaît. Nous en Pologne, nous ne célébrons pas l’Epiphanie comme ça. Nous allons à l’église (ça veut dire très peu de personnes y vont) et c’est tout. Et après la visite chez Grecques nous sommes alleées à l’IUFM voir le film « Etre et avoir ».

Le mardi--> Nogent, j’ai un rdv avec caroline pour parler de mon intervention au lycée. Très sympa et bavarde femme.

Aujourd’hui : la neige. C’est une magnifique vue mais évidemment la communication ne marche pas. Mais c’est justifie car il y en a vraiment asssez beaucoup de neige. Donc nous aussi restons dans un bureau au lieu d’aller à Epernon.

C’est tout, j’ai oublié la moitié des choses que j’avais voulu décrire mais je suis triste et je ne pense pas bien maintenant.